james223
|
Nigdy nie byłem blisko ze stryjem Kazimierzem. Był starszym bratem mojego ojca, ekscentrycznym samotnikiem, który mieszkał w starym domu na Mazurach. Widywaliśmy się raz na kilka lat, na krótko. Kiedy zmarł niespodziewanie, okazało się, że jestem jego jedynym żyjącym krewnym i spadkobiercą. Spodziewałem się, w najlepszym razie, jakiejś starej skrzyni z pamiątkami. Dziedzictwo okazało się dziwniejsze. Oprócz domu, który wymagał remontu za sumę większą niż moje życie zarobkowe, dostałem od notariusza kopertę. W środku był list od stryja i… kartka z loginem i hasłem do jakiegoś konta internetowego. „Dla mego bratanka, który pewnie myśli, że jego stary wariat stryj nie miał pojęcia o współczesnym świecie” – napisał pochyłym pismem. „Tu jest trochę mojej zabawy. Spróbuj, może i tobie się spodoba. Hasło: Orzeł_Bielik_1952.” Byłem zdezorientowany. Co to za konto? Bankowe? Portfel kryptowalut? W domu stryja, wśród stert książek i starych map, nie znalazłem komputera. Był tylko stacjonarny telefon. Wróciłem do Warszawy z tą zagadką. Pewnego deszczowego wieczoru, z ciekawości, wpisałem dane do przeglądarki. Okazało się, że prowadziły do platformy z grami. Do konta, które było już zweryfikowane, przypisane do danych stryja. I na tym koncie… było saldo. Nie wielkie, ale konkretne. Kilkaset euro. I była zakładka z bonusami. Jeden z nich był szczególnie oznaczony: vavada bonus bez depozytu. Wyglądało na to, że stryj aktywował go, ale nigdy nie wykorzystał. To było jak znalezienie niewykorzystanego biletu do wesołego miasteczka, który ktoś dla mnie kupił. Poczułem mieszankę emocji. Czułem, że to dziwne, niemoralne może. Ale z drugiej strony, stryj wyraźnie chciał, żebym tego spróbował. To był jego ostatni kaprys. Postanowiłem, że to będzie mój jedyny i ostatni raz. Potraktuję to jako sposób na pożegnanie się z nim. Jako osobliwą spuściznę. Kliknąłem w ten vavada bonus bez depozytu. System od razu zasilił moje konto pewną kwotą bonusową. To były pieniądze, których nie wpłaciłem. Nie moje. Duchowe pieniądze stryja Kazimierza. Wybrałem grę, która wydała mi się… mazurska. Automat o tematyce jezior, łodzi i ryb. Stryj był zapalonym wędkarzem. To był mój hołd dla niego. Zacząłem grać. Małymi stawkami. To było dziwne uczucie. Grałem za darmo, korzystając z tego bonusu, a jednocześnie czułem, że obserwuje mnie czyjś duch. Myślałem o nim, siedzącym samotnie w tym domu nad jeziorem, klikającym w te same guziki dla zabicia czasu. Zamiast emocji hazardzisty, poczułem nostalgiczne zaciekawienie. Jakbybym przez chwilę oglądał świat jego oczami. I wtedy, zupełnie niespodziewanie, podczas jednego z spinów, uruchomiła się gra bonusowa. Jakaś loteria z latarkami – trzeba było wybierać latarnie nad brzegiem jeziora, a one pokazywały nagrody. Wybierałem losowo. Jedna latarnia – mały mnożnik. Druga – darmowe spiny. Trzecia… trzecia rozbłysła na złoto. I na ekranie pojawiła się kwota, która nie miała sensu. Zacząłem liczyć zera. To nie mogło być prawdziwe. To był bonus bez depozytu, zabawka, kaprys stryja! A tu nagle suma, która pokrywałaby połowę kosztów remontu jego własnego domu. Siedziałem w ciszy. Nie krzyczałem. Byłem w szoku. To było jak wiadomość z zaświatów. Jakby stryj Kazimierz zza grobu postanowił rozwiązać mój największy problem. Poczułem gęsią skórkę. Sprawdziłem warunki wypłaty. Okazało się, że taki bonus bez depozytu wiąże się z wymogiem obrotu, ale był on do spełnienia. Przez następne kilka wieczorów, zamiast oglądać telewizję, grałem w najprostsze gry, o najwyższym procentowym zwrocie, żeby jak najszybciej spełnić wymagania. To była moja praca, mój obowiązek wobec spuścizny. Kiedy wreszcie mogłem złożyć wniosek o wypłatę, poczułem ulgę. Proces był standardowy, pieniądze przyszły po kilku dniach. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, było zatrudnienie ekipy remontowej do domu na Mazurach. Nie po to, żeby go sprzedać, ale żeby go odnowić. Żeby przywrócić mu godność. Stryjowski „zabawa” okazała się najhojniejszym spadkiem, jaki mógłbym dostać. Dom jest prawie gotowy. Latem pojadę tam pierwszy raz nie jako gość, ale jako gospodarz. A konto? Zlikwidowałem je. Spełniłem wolę stryja – spróbowałem. A vavada bonus bez depozytu okazał się kluczem do zamkniętej przez lata szkatuły z niespodzianką. Czasem myślę, że stryj, ten odludek, wiedział, co robi. Że w tej swojej samotni odkrył sposób, by pomóc mi w najprostszy, najbardziej bezpośredni sposób, na jaki umiał. I za to, choć nigdy się nie znaliśmy naprawdę, jestem mu dozgonnie wdzięczny. Bo dał mi nie tylko dach nad głową, ale i jedną z najbardziej niezwykłych historii, jakie mogłem odziedziczyć.
|